Zawsze chciałem być tajnym agentem. Do tego członkiem elitarnej jednostki policji. A jeszcze lepiej, by oddział ten zajmował się ściganiem szalonych naukowców. Taki prawdziwy superbohater ratujący świat. Może nie Batman, bo z tą maską i pelerynką przypomina nowoczesnego Zorro, ale taka namiastka Jamesa Bonda. Może i miałem dziwne marzenie, ale się ziściło, bo zagrałem w grę Mad Age & This Guy.
Studio Atomic Wolf pewnie nie być wam znane, ale stworzyli świetną grę, która łączy elementy zręcznościowe i logiczne. Podobnych produkcji może i trochę powstało, ale w żadną z nich z prędkością wybuchu bomby nie wbiłem calaka. A co powiecie na fakt, że inspiracją były takie klasyki z małego Atari jak Boulder Dash i Robbo czy inne kamienie milowe historii gier – Bomberman czy Sokoban? Mnie to przekonuje, bo jest ładnie, schludnie i przyjemnie, choć często dość wymagająco.
Wylądowałem w wieku pary, czasów rozwoju technologii, nauki, ważnych wynalazków. W sumie moja młodość, bo trochę lat na karku już mam. Ale rozwój miał też drugie oblicze. Szalonych naukowców, którzy wynalazki chcą wykorzystać do zawładnięcia światem. I tu wkraczam ja, cały na… purpurowo? Tajny agent elitarnej jednostki policji do spraw ścigania szalonych naukowców! Zadanie nie będzie proste, bo muszę odzyskać skradzione z Akademii Nauk tajne plany tajemniczych maszyn.
Mogę luźno założyć, że nie każdy zna wymienione wcześniej gry, bo tacy starcy jak ja pamiętają grową erę dinozaurów. Każdy z 54 poziomów Mad Age & This Guy to „prosty” labirynt z różnymi pułapkami, wybuchającymi beczkami, skrzynkami do przesuwania i częściami tajemniczej maszyny do znalezienia. By nie było tak łatwo, na mapie grasują też roboty, które chcą zrobić bohaterowi jesień średniowiecza. Interpretujcie jak chcecie, ale finał spotkania z nimi zawsze kończy się tak samo – zgonem. Na całe szczęście, protagonista ma kieszeń bez dna, a w niej nosi lśniące bomby. Musiał mieć ciekawe dzieciństwo. Bomby mają wielorakie zastosowanie. Od niszczenia robotów, przez wysadzanie beczek z prochem, po rozwalanie skrzynek stojących na drodze. Czyli do niszczenia wszystkiego, także siebie, co udało mi się wykonać kilkukrotnie.
W każdej z trzech dostępnych krain – Jaskinie, Lodowiec i Twierdza – zadanie jest takie samo. Odnaleźć drabinę prowadzącą do kolejnego poziomu. Czasami będzie potrzeba znaleźć klucz do drzwi, poprzesuwać skrzynie, by dotrzeć do niedostępnego obszaru, unikać zabójczych laserów czy palącego ognia. No chyba, że ktoś ma ochotę na smażonego tajnego agenta elitarnej jednostki policji do spraw ścigania szalonych naukowców. Ale najwięcej znaczenia mają bomby, których niestety jest ograniczona liczba, ale w zupełni wystarczają by niejednokrotnie zrównać z ziemią całą mapę. Plus – paczki z ładunkami są licznie porozrzucane na planszy. Czyli jeśli jesteś piromanem, to odnalzłeś swoje GOTY 2017. Wyzwaniem są roboty, które z zależności od IQ zachowują się neutralnie lub pragną powitać bohatera. Prądem. Na szczęście na każdego jest sposób – bomba. I nie ma znaczenia czy z szaleństwem w obwodach goniły mnie przez pół poziomu, czy olewały, gdy miały do przejechania kilka metrów więcej czy też latały po mapie nie zwracając na nic uwagi. Jako, że jednym z celów jest zniszczenie ich wszystkich, konfrontacja przez całą grę jest nieunikniona. Można je przyblokować np. skrzynią, by po chwili z sadystyczną satysfakcją oglądać piękną eksplozję postawionej przy nich bomby. A co powiecie na akcję uwięzienia kilku tuż przy szeregu beczek z prochem, po czym z ogniem w oczach podziwianie serii wybuchów zakończonych masową eksterminacją? Piękne. Niczym zapach napalmu o poranku w „Czasie apokalipsy”.
Mad Age & This Guy to zręcznościowa gra logiczna pełną gębą. Co prawda potrzeba tu więcej refleksu niż myślenia, ale takie połączenie sprawuje się wyśmienicie. Ciekawostką jest fakt, że chwilę zagrałem na poznańskich targach PGA i stwierdziłem, że nawet fajne. Kilka dni temu dostałem kod i jakby od niechcenia odpaliłem. „Spróbuję kilka minut i zobaczę co i jak” zamieniło się w czterogodzinną sesję. A w sumie po trzech dniach i ponad 8h zobaczyłem napisy końcowe i wbiłem jednego z niewielu pecetowych calaków. To było świetne osiem godzin, przeplatanych nienawiścią do robotów i chorą radością obserwatora eksplozji, podczas których nie nudziłem się ani chwili. Konstrukcja poziomów i szukanie rozwiązania też daje sporo satysfakcji. Mad Age & This Guy jest warte tych 10 euro na Steamie i mam nadzieję, że gra studia Atomic Wolf się sprzeda i trafi na inne platformy. Z chęcią powysadzam kolejne setki robotów. Jeśli więc czyta to jakiś piroman, ktoś kto lubi wybuchy lub/ i fascynuje się wymienionymi na wstępie klasykami, brać w ciemno. Tanio i solidnie. Takie indyki uwielbiam.