Żeby było jasne. Ja i strategie, no jakoś nam nie po drodze. Próbowałem się, byłem pełen chęci, kilka dość mocno skatowałem, ale tabelki w hurtowej liczbie miały większą siłę przebicia. No i mimo tego postanowiłem sprawdzić Phantom Doctrine, najnowszą turówkę warszawskiej ekipy CreativeForge Games.

Gra została zapowiedziana pierwszego dnia Gamescomu, więc dość szybko udało się zorganizować pokaz. „Zobaczymy co się da załatwić”, ale od czego mój urok osobisty 😉 i przyjazne narzucanie się. CFG jak zawsze miło mnie powitał, Błazej poratował bateriami (do mikrofonu pod wywiad, ale skleroza to wada wieku) i po kilku minutach oczekiwania wszedłem do skrytej za kotarą salki. Stało się. Będę sprawdzał strategię.

30 minut to może niewiele, nie da się dobrze poznać złożoności Phantom Doctrine, ale większość mechanik miałem okazję sprawdzić. Szpiegowska strategia turowa przenosi gracza w alternatywne czasy zimnej wojny. Wcielając się członków drużyny szpiegów, trzeba ratować świat i rozwiązywać najważniejsze polityczne, choć nie tylko, problemy. Brzmi może banalnie, ale to wierzchołek góry.

Standardowo dostajemy lokację, w przypadku dema budynek z terenem przyległym. Cel: wykraść dokumenty i opcjonalnie wyłączyć kamery przemysłowe. Przydatne, bo można poruszać się pewniej i bezpieczniej. Dwuosobowa drużyna przemieszcza się pod konkretne drzwi, a trzeci członek naszego teamu paraduje w przebraniu. Dzięki temu swobodnie przemieszcza się po budynku. Trzy ruchy, strzał i uzbrojony przeciwnik zostaje zneutralizowany. Po chwili kolejny. Raz jest seria, innym razem headshot. Do wyboru, do koloru. Ściany, gdy trzeba, zyskują przezroczystość jak z rentgena, co wygląda świetnie i nie przeszkadza w grze. Kilka trupów dalej i po wyłączeniu kamer trafiamy na przeciwnika, którego nie da się zaskoczyć. A otwarta walka jest złym rozwiązaniem, bo posiłki mogą dotrzeć w kilka chwil. Wzywamy snajpera siedzącego poza areną działań – specjalne umiejętności bardzo się przydają, perfekcyjny strzał i idziemy dalej. Dobrym rozwiązaniem – jak dla lubiącego prostotę gracza – jest automatyczne chowanie ciał. Wybieramy opcję, tracimy punkty ruchu, a animacja załatwia wszystko. Spokojnie skupiamy się na zadaniu. Nasz team działa też rozsądnie. Po co obchodzić biurko, jak można przez nie przeskoczyć. Po co biec do drzwi, jak wyskok przez okno jest szybszy. Po co szukać drabiny, jak można po murze opuścić się na ziemię.

Dochodzimy do pokoju z sejfem. Wzywamy innego specjalistę, który przy pomocy lunety może pokazać nam rozmieszczenie przeciwników w każdym pomieszczeniu. No i lipa. Obaj uzbrojeni wrogowie pilnują drzwi. Decyzja: atak frontalny na trzy lufy. Pierwszy z wrogów pada natychmiastowo, niestety drugi, musiał czuć się jak Jules z Pulp Fiction. Cały magazynek, a nadal stoi. Rozpoczyna się alarm, więc pada decyzja o natychmiastowym działaniu. Pierwszy szpieg zajmuje się zawartością sejfu, drugi osłania tyły, a trzeci próbuje załatwić intruza. Trzy kulki dalej rozpoczyna się ewakuacja, a pierwsze posiłki załatwia wezwany snajper i agent na tyłach likwiduje cel nr 2. Niestety nadlatuje helikopter, który rakietami stara się załatwić nasz zespół. Na tym poziomie, nic mu zrobić nie można, więc salwujemy się ucieczką. Szpiedzy spuszczają się z dachów, wzajemnie osłaniają – opcja pilnowania wybranego fragmentu terenu, i kończymy w pełnym składzie.

Druga część zabawy rozgrywa się w bazie. Mapa z wyborem misji to początek. Łącząc zebrane dowody, np. zdjęcie Gdańska z fragmentem notatki, gdzie pada nazwa miasta, odkrywamy zadanie poboczne. Świetne rozwiązanie, związane też z wyszukiwaniem ważnych słów w dokumentach, by skojarzyć to z innym dowodem. Jest rozwijanie broni – dużo dobrych śmiercionośnych zabawek i gadżetów czy drukowanie pieniędzy. Można też przesłuchać członka… własnego teamu. Podejrzenia o podwójną agenturę mogą się pojawić. Także, gdy chcemy wzmocnić naszych ludzi, karmimy ich całą tablicą Mendelejewa. A to tylko część możliwości Phantom Doctrine. No i tylko wersja aplha, która może znacznie się rozrosnąć.

CreativeForge Games specjalizuje się w strategiach i widać, że mają w tym doświadczenie. Po Ancient Space i Hard West chcą stworzyć turówkę, która zaspokoi klasycznych fanów tego gatunku, ale też nie odstraszy takich lam jak ja. Sterowanie i HUB są intuicyjne i po zapoznaniu się – dość nieskomplikowane, ale dające duże pole manewru. Silnik Unreal Engine 4 też robi robotę. Mimo, że jest to wczesna wersja gry, Phantom Doctrine prezentuje się wyśmienicie. Ja wiem, że to wymuskany poziom pod potrzeby targów, ale widać jaki mają cel. No i nie tylko wygląda, ale się gra.

Niestety na Phantom Doctrine trzeba jeszcze poczekać. Premiera w przyszłym roku na pecety i konsole – strzelam, że PlayStation 4 i XboX One. Ale czekać warto.

Comments

comments