Dwie gry, chociaż bardzo małe, zasługują na opisanie ich w oddzielnym tekście. Przynajmniej jednej z nich wstyd nie kupić.
Obie produkcje są do siebie w pewnym sensie podobne. Kosztują grosze, zapewniają zabawę na dosyć krótki czas, ale mają w sobie coś nietypowego i intrygującego. Zacznijmy od klocki. Widząc pierwszy raz tę produkcję myślałem, że jest to amatorski projekcik, który ktoś postanowił skomercjalizować. Sam tytuł, napisany chociażby małą literą, jakoś nie wzbudzał mojego zaufania. Okazuje się jednak, że za jego stworzenie odpowiada Maciej Targoni (studio Rainbow Train). Autor ma na koncie między innymi świetną grę logiczną Hook. Jego najnowsza produkcja to coś bardzo podobnego. Idea jest prosta – stworzyć niezbyt trudny zestaw łamigłówek, którego oprawa wizualna może być synonimem słowa minimalizm. Nie ma tam żadnych fajerwerków graficznych, tylko jednolite tło i proste figury. Mimo wszystko wygląda to bardzo estetycznie.
Celem gry jest przede wszystkim dawanie prostej, relaksującej rozrywki. Zagadki nie są więc zbyt wymagające, tylko kilka z nich wymagało nieco więcej główkowania. Dzięki temu faktycznie czułem się zrelaksowany grając w klocki. Wielka szkoda, że przejście całości trwa dosłownie godzinę, chciałoby się jeszcze kilka plansz. Mimo wszystko w tak krótkim czasie Maciej Targoni upchnąć aż 15 różnych mechanik związanych z przemieszczaniem klocków. To wszystko jest proste w swojej konstrukcji, ale i tak sprawdza się fantastycznie. W klocki bawiłem się znacznie lepiej niż chociażby w tegoroczny Magiczny Flet, który ma rozbudowaną grafikę i nawet fabułę opartą na operze Mozarta. To właśnie ten minimalizm okazał się kluczem do sukcesu.
Chociaż uważam, że Hook był jednak odrobinę lepszy, klocki zdecydowanie polecam. Ominięcie tej produkcji to aż proszenie się o dyplom licencjonowanego sknery. Ja za swoją kopię na PC zapłaciłem na cdp.pl jakieś dwa złote z groszami. Czyli jakbym w ogóle nie zapłacił. Wersja na Steama kosztuje jedno euro, na mobilkach pewnie to samo. Zero ryzyka, na tym można tylko wygrać. Na samym Steamie grę kupiło już ponad 20 tysięcy osób (via Steam Spy).
Kolejna produkcja to Clock Simulator, czyli symulator zegarka. Brzmi troszkę idiotycznie, ale to dosyć wymagająca zręcznościówka. „Kampania” składa się z kilku typów zadań, w których z grubsza chodzi o odwalanie roboty za sekundnik. Jeśli wydawało ci się, że klikanie myszką z jednosekundową częstotliwością jest proste, najwidoczniej nigdy nie grałeś w Clock Simulator. Plusem gry na pewno jest fakt, że trybów rozgrywki jest całkiem sporo i co chwilę można odblokować coś nowego. W innym przypadku pewnie po minucie umierałbym z nudów.
O ile w klocki warto zagrać na PC lub mobilkach, tak Clock Simulator polecam przede wszystkim w wersji na smartfony. Na komputerze grę Kool2Play można włączyć na 1-2 minuty, aby się szybko wyluzować, ale wygodniej na pewno będzie na ekranie telefonu. W sam raz na wizytę w toalecie, kolejce do lekarze czy gdziekolwiek indziej. Dobry zapełniacz czasu na kilka chwil, zwłaszcza dla fanów maksowania wyników.