Nie Get Even, nie Observer, nie Serial Cleaner. To Ruiner jest moim zdaniem najlepszą polską grą roku. Za klimat, za gameplay, za kilka świetnych pomysłów i za szaleńcze tempo akcji.
Kiedy zaczynał się 2017 rok Ruinera stawiałem dosyć wysoko na liście najbardziej wyczekiwanych polskich produkcji. Wysoko, ale jednak było kilka ważniejszych dla mnie tytułów. Ba, przygotowując nominacje do Orderów Graczpospolitej 2016 w kategorii „Najbardziej oczekiwana gra” Ruiner nie załapał się nawet do piątki nominowanych. Dzisiaj mogę powiedzieć, że to był błąd. Nie świetny Observer, a na pewno nie zwycięzca wspomnianego głosowania Get Even. To właśnie Ruiner jest moim zdaniem najlepszą polską grą 2017 roku. Zasłużył sobie na to miano pięcioma rzeczami.
Klimat
Zbudowanie świetnego klimatu to jednak sztuka, która nie udaje się zbyt często. W przypadku Ruinera cyberpunk doprawiony delikatnymi elementami anime i odrobiną szaleństwa sprawdza się fantastycznie. Reikon Games przygotowało swoją własną, unikatową wizję świata, który mogliśmy widzieć już w wielu grach. To nie jest cyberpunk jak w Hard Reset. Mimo iż bardzo cenię sobie tę grę, świat w niej przedstawiony jest bardzo nijaki. Ruiner ma na siebie pomysł i świetnie go realizuje.
No i muzyka, nie zapominajmy o muzyce. Kiedyś ktoś powiedział, że najlepsza ścieżka dźwiękowa w grze to ta, której nie słychać. Jeśli to prawda Ruiner pod tym względem został zrobiony na najwyższym poziomie. Muzyka nie wybija się przed szereg, a jedynie buduje klimat tworząc jedną całość ze światem, grafiką i otoczką fabularną.
Akcja
Szybka, efektowna i wymagająca – taka jest walka w Ruinerze. Wielu narzeka na poziom trudności, ale ja akurat wstrzymam się od takich opinii. Oczywiście jest kilka wyraźnie bardziej wymagających momentów, ale mimo wszystko najwięcej zależy od umiejętności gracza. Gra daje bardzo wiele możliwość, sporo rodzajów broni i umiejętności, a co za tym idzie szereg opcji taktycznych. Ruiner nie jest więc „głupią” nawalanką, a dobrze przemyślanym top down shooterem. Być może tych kilka momentów mogłoby być nieco łatwiejszych, ale to są drobne rzeczy pewnie do poprawienia w łatce.
Sama walka sprawia ogromną przyjemność. Początkowo trzeba się przyzwyczaić do tempa i mechaniki, ale jak już to się uda każda potyczka daje pełno frajdy. Pod koniec chyba największą satysfakcję sprawiała sama świadomość, że udaje się opanować dynamikę i manewrowanie między umiejętnościami głównego bohatera. Myślę, że Ruiner doszedł do granicy. Wrzucenie na planszę kolejnych wrogów lub przyspieszenie akcji jedynie zmniejszyłoby grywalność.
Historia
Sam wątek fabularny nie jest szczególnie porywający. To przyzwoity poziom, nic więcej. Mimo wszystko bardzo spodobał mi się sposób prezentowania scenariusza. To genialne połączenie minimalizmu i prostoty. Ekipa Reikon Games udowodniła, że nie trzeba zaawansowanego motion capture i znanych aktorów, aby osiągnąć pożądany efekt. Wystarczy niemy bohater z maską na głowie, krótkie i klimatyczne scenki przerywnikowe oraz napisy zamiast czytanych dialogów. Widząc to nie miałem odczucia, że komuś zabrakło budżetu i kombinował jak stworzyć coś z niczego. Wręcz przeciwnie, odniosłem wrażenie że to zamierzony efekt i jakiekolwiek inne rozwiązanie nie byłoby lepsze. Ba, zepsułoby specyficzny klimat Ruinera.
Grafika
W dzisiejszych czasach zrobienie ładnej gry to nie sztuka. Tą jest przygotowanie unikatowego stylu, który sam w sobie przyciąga do gry. W przypadku Ruinera twórcy zdecydowali się na delikatną cell-shadingową kreskę, ale to nie ona odgrywa główną rolę. Na pierwszy plan wybija się kolorystyka, z intensywną czerwienią na pierwszym planie. W czasie walki z kolei atakuje nas paleta efektów – iskier, wybuchów i strzałów. Podczas potyczek nie ma sekundy, aby coś się nie działo. Jednocześnie Ruiner trzyma niezwykle wysoki poziom pod względem technicznym. Piękna grafika i płynna rozgrywka towarzyszą nam od początku do końca. Strasznie chciałbym to zobaczyć na PS4 Pro/Xboksie One X w 4K. Wyglądałoby genialnie.
Minusy, które nie psują gry
Nie wszystko w Ruinerze jest na swoim miejscu, ale na szczęście nie przeszkadza to aż tak mocno w zabawie. Na pewno brakuje nieco urozmaicenia w lokacjach. Przy zastosowanej palecie kolorów miejscówki momentami sprawiają wrażenie, jakby zawsze były takie same. To na pewno minus, ale na szczęście nie zwraca się na to zbyt często uwagi. Do tego należy jeszcze dodać wspomniany wyżej poziom trudności oraz fabułę. Niewątpliwie należy o tym wspomnieć, ale nie burzy to całościowej opinii o Ruinerze. Każda gra ma swoje bolączki. Różnica między dobrymi a słabymi tytułami jest jednak taka, że w tych pierwszych minusy nie wpływają zbyt mocno na odbiór całości.
W podsumowaniu w zasadzie mogę tylko powtórzyć to co napisałem na wstępie. Ruiner to moim zdaniem jak na razie najlepsza polska gra 2017 roku i patrząc na kalendarz wątpliwe, aby cokolwiek miałoby się jeszcze zmienić. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że ekipa Reikon Games pozostanie w tych klimatach i przygotuje kontynuację. Jeśli myślicie podobnie to kupcie Ruinera już teraz. Nic tak nie motywuje deweloperów do stworzenia kontynuacji jak dobra sprzedaż.