Niemcy kojarzą się z perfekcją, dobrą organizacją czy odpowiedzialnością. Ale nie tym razem, o czym niestety brutalnie przekonał się polski wydawca – Klabater.
Rodzimy wystawca prezentował na gamescomie dwie gry. W strefie konsumenckiej We. the Revolution studia Polyslash, a w biznesowej Crossroads Inn – koprodukcja Kraken Unleashed Studio i Klabatera. Wszystko było by dobrze, gdyby nie zdarzenie do którego doszło w nocy z 23 na 24 sierpnia w Kolonii. Wtedy to z zamkniętej hali skradziono im 10 laptopów, które służyły do prezentacji gier. Jak udało mi się dowiedzieć od pracowników Klabatera, ich wartość to kilkadziesiąt tysięcy złotych. Co zdumiewa, musieli zrobić to pracownicy Koelnmesse, gdyż tylko oni przebywali wtedy na terenie obiektu. O sprawie w mediach społecznościowych poinformował m.in. Michał Gembicki z Klabatera, który zwrócił się bezpośrednio do organizatorów gamescomu:
„Drogi Gamescomie, przykro mi, ale muszę podzielić się z Wami moją frustracją i rozczarowaniem. Jestem wystawcą w strefach B2B i Entertainment na bieżącym Gamescomie, prezentującym dwie nasze gry: We The Revolution i Crossroads Inn. Wczoraj (23 sierpnia) nasze stoisko w strefach B2B – gdzie przechowywaliśmy wszystkie nasze laptopy – zostało w nocy okradzione. Nikt z Koelnmesse nie pomógł nam w żaden sposób. Zostaliśmy poinformowani, że budki nie są w żaden sposób zabezpieczone i zostały pozostawione same sobie. Laptopy były przechowywane w naszej kabinie w zamkniętej szafce i byliśmy obecni na stoisku tego dnia do godziny 20:00. Bezpośredni dostęp do naszych rzeczy mieli tylko autoryzowani pracownicy Koelnmesse. Jako wystawca, który przez wiele lat pokazywał swoje gry na Gamescom (wcześniej w CD Projekt, CDP, a teraz w Klabater), czuję się zupełnie samotny z problemem. Nikt się nie przejmuje czy mam laptopy do pokazywania mojej gry, nikt nawet nie zadał sobie trudu by sprawdzić czy są jakieś nagrania z monitoringu lub zapytał o to pracowników ochrony.”
Jak napisał dalej Gembicki, jako studio niezależne czują się całkowicie zaniedbani przez organizatorów. Na koniec zadaje bardzo trafne pytanie, czy byłoby tak samo, gdyby dotyczyło to stoiska jakiegoś wielkiego wydawcy. Już widzę, jak organizatorzy gamescomu ignorują EA, Ubisoft, Blizzard czy Sony. Jak wiadomo, są równi i równiejsi. Koelnmesse zapewne je z ręki gigantów płacących setki tysięcy za gigantyczne stoiska, ale czy jakość ochrony, zaangażowanie i zadbanie o klienta nie powinno być takie samo dla każdego uczestnika targów? Skandalem jest tez fakt, że kradzieży musieli dokonać pracownicy Koelnmesse, a organizator kompletnie nie przejmuje się tym co się stało – dodał na Facebooku Łukasz Mach z Klabatera:
„Zostaliśmy okradzeni w nocy, więc raczej na 100% jest to akcja kogoś kto tam pracuje i jest zatrudniony przez Messe. Przedstawiciele targów mimo to zignorowali nas totalnie i nawet nie chcą przejrzeć monitoringu. Wygląda na to, że tylko niemiecka policja jakkolwiek się zainteresowała tematem. Słabe.”
Ale to nie jedyny przejaw złodziejstwa na gamescomie. We wtorek na twitterze Barnaba Siegel – dziennikarz Wirtualnej Polski – napisał, że w strefie biznes ktoś próbował ukraść mu figurkę z Cyberpunk 2077, która była rozdawana na pokazie CD Projekt RED. Fakt, że dostęp do strefy B2B mieli m.in. dziennikarze, jutuberzy i wszelakiej maści influencerzy. A część z nich nie dostała się na wspomniany pokaz i widać ktoś w ten sposób chciał zdobyć wspaniałą pamiątkę.
Mimo wszystko wolę pamiętać gamescom jako święto graczy, gdzie polskie produkcje coraz mocniej się rozpychają w tłumie korpostudiów. Liczę też, że mimo wszystko znajdzie się w Koelnmesse ktoś z ilorazem inteligencji powyżej złodzieja i zrobi coś w sprawie laptopów Klabatera. Bo smród tej sprawy będzie się ciągnął jeszcze przez długi czas, zwłaszcza to, jak polski wystawca został potraktowany przez organizatorów.