Wrocławskie studio Techland markę Call of Juarez postrzega z pewnością jako jeden z najlepszych interesów w kilkunastoletniej historii firmy. Rozpoczynająca trylogię część, która była pierwszą polską grą na konsolę Xbox 360, doczekała się ponad miliona sprzedanych egzemplarzy oraz bardzo pochlebnych opinii. Z Więzami Krwi było jeszcze lepiej – rekordowy budżet (w skali kraju), tytuł pierwszej powstałej w naszym państwie produkcji na PlayStation 3 oraz jeszcze lepsza, w stosunku do poprzednika, sprzedaż. Seria przyniosła więc developerowi nie tylko ogromne zyski, ale również zasłużone miejsce w historii polskiego przemysłu growego. Wszystko wskazywało więc na to, że trzecia część Call of Juarez będzie równie udana. Niestety rzeczywistość okazała się inna – chluby The Cartel raczej nie przyniesie…

Pierwsza rzecz, jaka rzuca się w oczy po uruchomieniu gry (oprócz paskudnego menu), to fakt, że developer całkowicie zrezygnował z klimatu Dzikiego Zachodu. Tym razem fabuła przenosi Cię we współczesne realia, w których bierzesz udział w akcji przeciwko meksykańskim kartelom narkotykowym. Na początku możesz wybrać jedną z trzech postaci: bezbarwną Kim z FBI, słabą podróbkę Raya z poprzednich odsłon gry – czyli Billa z LAPD, oraz mojego ulubieńca, Eddiego z DEA. Każda z postaci teoretycznie różni się pod kątem posiadanych umiejętności. Jednak na poziom zróżnicowania porównywalny z poprzednią częścią serii nie masz co liczyć. Zmiany są niewielkie i nie wpływają znacząco na poziom zabawy. Nawet tryb koncentracji jest dokładnie taki sam dla każdej z wymienionych postaci. Wybór bohatera nie ma zatem większego wpływu na rozgrywkę, chociaż determinuje on sposób, w jaki będziesz patrzył na fabułę. Każdy z herosów pracuje bowiem dla innej agencji rządowej, w związku z czym powodzenie misji postrzega przez pryzmat własnych interesów. Dzięki temu wiele razy przyjdzie Ci wykonywać coś za plecami towarzyszy. Przykładowo, w większości misji dostawałem informacje o dodatkowym zadaniu. Musiałem wykonywać je jednak w tajemnicy przed współtowarzyszami podróży, gdyż nakrycie mnie automatycznie kończyło wspomniane wyzwanie niepowodzeniem. System ten sprawdza się całkiem dobrze, jednak oczami wyobraźni widzę więcej nagród za ich ukończenie. Dostęp do nowych rodzajów broni to zdecydowanie za mało.

Wykonywanie zadań za plecami towarzyszy to nie tylko niezłe urozmaicenie rozgrywki, ale i ważny element fabuły. Każdy z bohaterów ma bowiem swoje problemy, przez co często musi ryzykować powodzenie wspólnej misji dla własnych celów. Dzięki temu gra zachęca do tego, aby każdorazowo ukończyć ją inną postacią i poznać historię z punktu widzenia poszczególnego bohatera. Dodatkowo każdy z nich ma swoje własne zakończenie (razem są ich cztery, po jednym dla każdej postaci i jedno wspólne, a które z nich zobaczysz zależy od wyboru dokonanego w finale gry). Wątek fabularny również prezentuje wysoki poziom. Historia poprowadzona jest całkiem przemyślanie, stopniowo odsłaniając kolejne jej karty. Jest to zresztą cecha charakterystyczna serii Call of Juarez. To fabuła jest w niej motorem napędowym.

Shooter nie byłby jednak shooterem, gdyby nie zasadniczy element, czyli strzelanie. Pod tym względem The Cartel prezentuje się przyzwoicie. Do poziomu najlepszych gier z gatunku nieco zabrakło, ale mimo wszystko pozbawianie życia kolejnych wrogów jest naprawdę przyjemne. Ciekawym urozmaiceniem są również etapy stricte samochodowe. Wielokrotnie w czasie zabawy kierujesz pojazdem, z którego Twoi towarzysze prowadzą zmasowany ostrzał. Model jazdy na szczęście nie sprawia większych problemów. Jest on mocno zręcznościowy, dzięki czemu nie miałem kłopotów z mijaniem innych pojazdów, ani opanowaniem samochodu.

Nowością w serii, której brak był krytykowany w poprzedniej odsłonie, jest tryb kooperacji dla trzech graczy. Na początku każdego etapu masz możliwość jego rozpoczęcia w towarzystwie postaci sterowanej przez konsolę albo zaproszenia znajomych lub przypadkowo wyszukanych graczy. Jeśli zdecydujesz się na taki wybór przekonasz się, że The Cartel został stworzony z myślą o trybie współpracy. Podstawowa zmiana w stosunku do zabawy w pojedynkę to wyzwania, które pojawiają się co określony czas. Polegają one na zabiciu konkretnej liczby przeciwników w odgórnie narzucony sposób, np. przy odpowiednio wysokim procencie oddania celnych strzałów. Dzięki temu zabawa jest znacznie bardziej urozmaicona, a do współpracy dochodzi uwielbiany element rywalizacji. Rozwiązanie to bardzo przypadło mi do gustu i uznaję je za jeden z największych atutów gry.

Niestety, również za jeden z nielicznych. Grając w The Cartel momentami odnosiłem wrażenie, że pewne pomysły nie zostały do końca przemyślane, pomimo ich implementacji w grze właściwej. Za przykład niech posłuży misja, w której należy przenosić torby z pieniędzmi, opędzając się przy okazji od przeciwników. Dobrze, że to tylko krótki fragment, ponieważ prezentuje się on bardzo słabo. Niektóre sekwencje wideo popychające naprzód fabułę również nie zrobią na nikim wizualnego wrażenia. Kolejnym problemem jest klimat rzeczonej produkcji, a raczej jego brak, zaś humor wrzucany na siłę śmieszy chyba tylko jednostki z przemieszczeniem szczęki, które siłą rzeczy i tak się uśmiechają. Największy jednak problem The Cartel to nieodpowiednie dopieszczenie praktycznie każdego elementu gry. Niemal na każdym kroku trafiałem na liczne błędy, albo związane z przenikaniem tekstur, lewitacją przedmiotów czy koślawymi animacjami. Za każdym razem, kiedy rozgrywka zaczynała prezentować się lepiej, wrażenie psuły wszędobylskie bugi. Dawno nie widziałem tak niedopracowanej gry. Developerowi albo zabrakło czasu, albo olał sprawę uznając, że można wypuścić na rynek niedopracowany produkt. The Cartel zdecydowanie potrzebowało kilku dodatkowych miesięcy na solidne poprawienie wyskakujących wręcz z pudełka glitchy. Ta gra albo nigdy nie powstała w wersji beta, albo trwa ona teraz i biorą w niej udział gracze, który zdecydowali się na zakup. Ot, taki mały psikus.

Recenzowany tytył mogła uratować grafika, ale niestety i ten element został skopany w całej rozciągłości. Techland znany z autorskiego, świetnie dopracowanego silnika Chrome 4.0, chyba zwolnił większość grafików, bo najnowsza produkcja jest… brzydka. Momentami prezentuje ona przyzwoicie wysoki poziom, jednak przez większość czasu aż oczy bolą od patrzenia na kanciaste obiekty. Tekstury również nie porażają szczegółowością. The Cartel został pozbawiony praktycznie wszystkich efektów, które tak cieszyły oczy w poprzednich odsłonach serii. Równie mizernie wyglądają animacje, które momentami powodują siarczysty atak śmiechu.

W kwestii trybów sieciowych główny nacisk został położony na kooperację, tradycyjne potyczki multi zostały zepchnięte na dalszy plan. W gruncie rzeczy nie widać szczególnych różnic w stosunku do poprzedniej części. Zmieniła się jedynie dynamika. Nieco kamperski styl został zamieniony na bardziej przypominający serię Call of Duty. Akcja jest szybsza, bardziej widowiskowa, a dzięki automatycznemu dobieraniu partnerów zachęca do współpracy, a nie tylko bezmyślnego biegania po mapie. Bez zmian pozostała za to kwestia rozwijania postaci, dla której ponownie zabrakło miejsca. Multiplayer na pewno nie zawojuje rynku, ale kilka meczów można zagrać, o ile oczywiście zaakceptujesz błędy i niedociągnięcia.

Call of Juarez: The Cartel to idealny przykład zmarnowanego potencjału. Gra ma swoje momenty, historia jest ciekawie poprowadzona, a co-op ma kilka interesujących elementów. Niestety wszystko psują liczne bugi i niedociągnięcia, które sprawiają wrażenie obcowania z wersją beta. Gdyby Techland nie spieszył się tak z wydaniem produktu i dłużej nad nim popracował, The Cartel mogłoby być całkiem dobrą grą. Obdarty jednak z podstawowych zalet tworzy jedynie przyzwoity shooter z brzydką grafiką i licznymi błędami, które wprawdzie nie uniemożliwiają zabawy, ale psują ogólne wrażenie. Nawet relatywnie niska cena nie jest tego usprawiedliwieniem. Techland dostaje więc ode mnie żółtą kartkę. Następnym razem proszę o nowe Call of Juarez, które wróci do klimatu Dzikiego Zachodu i będzie prezentować poziom Więzów Krwi.

Plusy:
+ historia i sposób jej narracji
+ kooperacja

Minusy:
masa błędów
biedna grafika
mnóstwo nieodpracowanych elementów
z klimatu nici

Call of Juarez: The Cartel - recenzja
6Punktacja

Comments

comments

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.