Gier o policjantach dostaliśmy już tyle, że trudno było oczekiwać nowego podejścia do tematu. W tym momencie pojawia się jednak on, cały do polewie z pączków. Beat Cop.
Macie czasami tak, że patrzycie na screeny i wydaje wam się, że fajnie będzie się w to grało? Ja tak miałem z Beat Cop. Wydawało mi się, że chodzenie po ulicy i wystawianie mandatów będzie wyjątkowo relaksujące i satysfakcjonujące. No i odpaliłem grę, dowiedziałem się że główny bohater przypadkowo wpakował się w straszny syf i wyszedłem na ulicę. Wtedy okazało się, że Beat Cop to jednak nieco inna gra.
Twórcy od momentu zapowiedzi mówili, że umieszczą w swojej produkcji elementy time management. W praktyce będziemy mieli określoną liczbę zadań i jakoś będziemy musieli się z tym wyrobić w danym czasami, czasami nawet podejmując decyzję o rezygnacji z czegoś. Na Beat Cop przekłada się to następująco – zaczynając każdy z 21 dni w grze dostajemy listę zadań do wykonania. Zawsze jest to target na określone mandaty, a do tego coś ekstra. Czasami jest to pomoc przy jakimś śledztwie, innym razem rozwiązanie problemu sekty rozklejającej plakaty.
Na z pozoru niewielkiej ulicy mieści się kilka grup interesów. Są oczywiście ludzie, którym nie zawsze podoba się wlepianie mandatów, a także mafia i gang. Trzeba dbać o dobre relacje (albo chociaż odrobinę mniej złe niż wyrok śmierci) z nimi, ponieważ zawsze może się to przydać. W ten sposób oprócz mandatów i dodatkowych zadań od szefa do wykonania jest zawsze kilka misji od mafii, gangu czy poszczególnych mieszkańców. Niekiedy rzeczy te łączą się ze sobą, przez co trzeba decydować z kim wolimy mieć dobre relacje. Jak jest to ważne przekonałem się pod koniec gry. Pilnuję, aby nikt nie wszedł do jednego z budynków. Nagle pojawia się czarny ekran z napisem, że dostałem wpierdziel od gangu i minęło 30 minut (taka nagroda za nie najlepsze relacje). Misja zawalona, muszę powtarzać cały dzień od nowa. To przykład błędu w designie (w czasie misji nie powinno zdarzyć się coś takiego, to losowe zdarzenie), ale pokazuje jak ważne są relacje z poszczególnymi grupami.
To jest recenzja Beat Cop czy mojego życia zawodowego?
Zadań do wykonania pełno, a czas w każdy dzień jest mocno ograniczony. Nadmiar obowiązków sprawiał, że momentami czułem się jakby Beat Cop był symulatorem mojego życia zawodowego. Czasu niewiele, zadań do wykonania dla kilku grup/pracodawców pełno, czasami aż wydaje mi się, że nie mam nawet kiedy zaplanować pracy, a co dopiero ją wykonać. Po ciężkim dniu mam chwilę na relaks, odpalam Beat Cop i zaczyna się powtórka z rozrywki. Niekoniecznie tego oczekuję od gier.
To co w takim razie sprawiło że przeszedłem grę? Plusów jest kilka, głównie grafika czy muzyka (chociaż tej ostatniej jest troszkę za mało). Najmocniej rzuca się jednak w oczy humor. To taki specyficzny styl będący gdzieś na pograniczu totalnego braku szacunku do poprawności politycznej, dobrego smaku i prostactwa. Czyli w sumie czułem się w tym patologicznym klimacie całkiem nieźle. Trudno jednak uznać to za wielki plus dla każdego. Wiecie jak to jest, część osób tarza się po ziemi ze śmiechu oglądając stand-up, inni wolą Sopocką Noc Kabaretową. Są gusta i guściki, a dosyć wyrazisty w kwestii humory Beat Cop nie każdemu przypadnie do gustu. Inni z kolei pokochają tę grę. Chociaż dialogi nie są napisane z polotem (ale nie tak słabo jak w polskich telenowelach czy Horizon: Zero Dawn), swoją rolę spełniają całkiem nieźle.
Nie podobał mi się tylko jeden żart, na sam koniec „polskiego” wątku pobocznego w grze. Wydaje mi się, że twórcy chcieli pokazać swoje, dosyć kontrowersyjne, poglądy polityczne. Nie powinni tego robić. Uznam jednak, że szybko przeklikałem dialogi i mogłem to źle zinterpretować. Mimo wszystko poruszanie wątku, który potrafi tak mocno dzielić Polaków, jest moim zdaniem bardzo chybionym pomysłem.
Najmocniej w Beat Cop zawiodła mnie jednak historia. Na początku gry dowiaduję się o co chodzi i w czasie kilku pierwszych dni pojawiają się drobne poszlaki. Mija jednak czas, a w wątku głównym nic się nie dzieje. W notatniku widzę tylko informacje, że z kimś jeszcze kiedyś będę musiał pogadać, odnaleźć zaginione diamenty, a cała sprawa wygląda jak coś większego niż zwykła kradzież. Na tym koniec. Doszedłem tym samym do końca gry i okazało się, że nie udało mi się rozwiązać zagadki. Domyślam się, że coś pewnie mogłem zrobić, ale co? Gra w żaden sposób nie sugeruje żadnych działań. Początkowo mówi mi, że z kimś mogę pogadać, ale później muszę sobie radzić sam. Nie wiem czy to bug czy zamierzone działanie. Jeśli druga opcja jest prawdziwa, scenariusz jest po prostu źle poprowadzony. Biegam po tej ulicy, gadam z każdym, wykonuję zadania, a wątek główny stoi w miejscu. Nie wiem dlaczego, ale czuję że ominął mnie spory kawałek gry.
Kiedy przychodzi do podsumowania zazwyczaj wiem czy grę polecić czy nie, ale w przypadku Beat Cop jest nieco inaczej. Trudno mi powiedzieć czy warto. Jeśli mało elegancki humor ci pasuje, na pewno możesz to zaliczyć jako ogromny plus. Może też będziesz miał więcej szczęścia ode mnie i lepiej poradzisz sobie z wątkiem głównym. Samo patrolowanie ulic ma w sobie jednak nieco atrakcji. Beat Cop jest więc całkiem przyzwoitą produkcją i potrafi dać sporo przyjemności oraz oczarować klimatem. Czyli warto? Raczej tak, ale jak poczekasz do pierwszej obniżki ceny to wielka krzywda ci się nie stanie.