Co powiecie na połączenie stylistyki Far Cry: Blood Dragon i grywalności starego jak świat Interstate ’76? Dawać mi to!
Oczywiście to trochę naciągane porównanie, ale bite 20 lat temu ostro zagrywałem się w grę gatunku vehicular combat Interstate ’76. Świat zdewastowany przez wojnę nuklearną/zarazę/obcych (niepotrzebne skreślić), panoszące się gangi, prawo silniejszego i ja – bohater, który staje na przeciw wszystkim. Klasyczny scenariusz powielany w wielu odsłonach tego gatunku, pojawia się też w produkcji pięcioosobowego studia Cyberpho – Nightwolf: Survive the Megadome. I jest nieźle.
Już podczas Pixel Connect, wydarzeniu poprzedzającym warszawską imprezę Pixel Heaven, miałem okazje zagrać w prototyp i porozmawiać o grze z Piotrem Ruszkiewiczem. Trochę czasu minęło, ale natrafiając na nowe obrazki przypomniałem sobie, że warto Nightwolfa przybliżyć naszym czytelnikom. Tak, skleroza, starość nie radość.
W Nightwolf: Survive the Megadome bawiłem się na sporym kawałku arizońskiej pustyni, pod ciągłymi atakami samochodowego gangu, który eksterminowałem przy użyciu działka i rakiet. Strasznie spodobała mi się stylistyka retro filmów akcji klasy B odtwarzanych z kaset VHS, a całość ma dopełniać muzyka synthwave. Czy wspomniałem, że w wersji pre-alpha można było niszczyć budynki? Do tego upgrade broni, różne pojazdy przeciwników, ogromna mapa, skocznie i jeszcze więcej neonów. Jestem za.
Jak zdradził mi Piotr Ruszkiewicz, w zależności od sprzedaży wersji pecetowej Nightwolf: Survive the Megadome może wyląduje na konsolach PlayStation 4 i Xbox One. Niestety na efekt końcowy musimy czekać do III kwartału 2018 roku, lecz i ta data jest ruchoma. Potrzeba cierpliwości.