Chodzi oczywiście o Chiny, które dzięki rekordowo licznemu i całkiem zamożnemu społeczeństwu stają się jednym z głównych celów inwestycyjnych, również dla branży gier wideo.
Swoich sił w Państwie Środka spróbuje także CD Projekt RED. Dzięki nawiązaniu współpracy z firmą GAEA na rynek chiński trafi Gwint, otrzymując przy okazji odpowiednią promocję. Silna globalnie marka, a do tego model free-to-play – czego chcieć więcej, aby zdobyć dużą popularność w Chinach? Biorąc pod uwagę jak gigantyczny jest to rynek wielu już wieści karciance spektakularny wynik finansowy i zastanawia się jak CD Projekt RED wymieni tyle juanów na złotówki. Problem w tym, że tak różowo nie jest.
Po ogłoszeniu planów ekspansji na rynek chiński akcje CD Projektu osiągają historyczne maksima. Jakoś szczególnie mnie to nie dziwi. Od rozpoczęcia dobrej zmiany polska giełda to dno i kilometr mułu, a więc niekiedy nawet tyle wystarczy do chociaż niewielkiego optymizmu. Pamiętajmy jednak, że CD Projekt RED nie jest pierwszą spółką, która próbuje swoich sił w Chinach. Jako pierwszy własną konsolę wydał tam Microsoft, ale jakoś nie spowodowało to nagłego wzrostu sprzedaży Xboksa One. Podobnie było z PlayStation 4. Nawet polskie Forever Entertainment ma w Chinach spółkę zajmującą się dystrybucją gier. Mimo wszystko firma z Gdyni ciągle nie może zacząć generować stabilnych zysków.
Chiny są trudnym rynkiem w dużym stopniu ze względu na różnice kulturowe. Przypomina to troszkę sytuację z Japonią. Różnica jest taka, że chińskie firmy mają dostęp do znacznie większego rynku, dzięki czemu rosną tam ogromne biznesy (np. Tencent, w tym momencie największy wydawca gier na świecie). Sama obecność z Państwie Środka to za mało, Gwint aby odnieść sukces musi przypaść do specyficznego gustu lokalnych graczy. To już nie będzie takie łatwe.
Mimo wszystko dobrze, że CD Projekt RED próbuje swoich sił w Chinach. Spółka stratna na pewno nie będą, a jeśli się uda, zarobi na Gwincie kasę nieporównywalnie większą niż Wiedźminie 3. Tego właśnie im życzę.