Recenzja Shadow Warrior 2 już była na naszych łamach, ale wtedy Michał pisał ją na podstawie wersji na PC. Edycja konsolowa została przesunięta o dobrych kilka miesięcy. Ostatecznie udało się jej trafić na rynek w maju.

Na wstępie wyjaśnijmy sobie dlaczego piszę recenzję po dwóch miesiącach od premiery. Przede wszystkim przytłoczył mnie natłok innych produkcji. Ostatnio zapanowała dziwna moda na robienie gier z otwartym światem, przez co zaliczyłem trzy takie produkcje z rzędu. To niestety wymaga sporo czasu, którego niekiedy brakuje. Dlatego dopiero niedawno mogłem usiąść do najnowszej produkcji ekipy Flying Wild Hog. Nie oznacza to jednak, że przy okazji premiery nie odpaliłem gry chociaż na chwilę. W tym momencie dochodzimy do momentu, w którym niespodziewana cisza przy okazji premiery konsolowej powinna się wyjaśnić. Po prostu nie było czym się chwalić. Gra otrzymała bardzo słaby port na PS4 i Xboksa One. Nie wyglądała najlepiej, ani nie potrafiła trzymać stałych przynajmniej 30 klatek na sekundę. Przy takiej dynamice rozgrywki oczekuje się więcej, a jednak Shadow Warrior 2 na konsole działał po prostu beznadziejnie. Skoro w samym prologu obserwowałem pokaz slajdów, wiedziałem że lepiej poczekać aż twórcy ogarną ten bajzel.

Postanowiłem więc dać grze chwilę czasu. To samo zrobiłem ze Sniper: Ghost Warrior 3, który jest kolejny w kolejce do ogrania. Zobaczymy czy CI Games udało się nieco naprawił największe bolączki gry. Wracając do Shadow Warrior 2, w tym przypadku udało się znacząco poprawić jakość. Wydane patche przede wszystkim sprowadzają kod do stanu używalności. Koniec z klatkowaniem. Czy teraz jest idealnie? Nie, nieco jeszcze brakuje. Raz po odpaleniu misji pobocznej wydajność spadła do (na oko) 20 klatek na sekundę. O dziwo po jej zakończeniu i wczytaniu głównego HUB-u w grze problemy nie ustąpiły. Dopiero „twarde” wyłączenie gry pomogło (grałem na Xboksie One, tam wyłączenie konsoli sprawia, że gra jedynie wchodzi w tryb uśpienia, konieczne jest jej ręczne wyłączenie). Więcej takich problemów nie spotkałem. Shadow Warrior 2 na pewno nie zawsze trzyma stabilne 30 FPS, ale w obecnym kształcie jest grywalny.

Niestety wybierając wersję na konsole trzeba się liczyć również z nieco słabszą oprawą wizualną. Tragedii nie ma, ale mimo wszystko trzeba zapomnieć o jakości z materiałów promocyjnych. Na szczęście to koniec jeśli chodzi o błędy i problemy techniczne. Nic więcej nie zauważyłem. Pozostaje więc tylko skupić się na rozgrywce. O niej trzeba powiedzieć jedno – w 100 procentach wykorzystuje wymyślony przez twórców koncept. Shadow Warrior 2 to jeszcze większa, bardziej rozbudowana wersja jedynki.

Pójście w tę stronę przy kolejnej części to jednak niewłaściwy kierunek. Dodanie do gry większej liczby przeciwników wcale nie podniosłoby grywalności, wręcz przeciwnie. Oczywiście można poprawić kilka drobiazgów. Pierwsza zdobyta strzelba ma minimum pół sekundy laga (kolejne już działały sprawnie), co zabija całą przyjemność ze strzelania. Brakowało mi również jakiegoś spowolnienia czasu po otwarciu kółka wyboru broni. Przy masie przeciwników czasami ciężko jest spokojnie zdecydować czego w danej chwili najlepiej użyć. Poprawiłbym również system zbierania ulepszeń. Zdobywałem sporo rzeczy, ale większość to śmieci. System powinien być również bardziej czytelny i zachęcający do częstszych zmian ustawień.

Nic za to nie zmieniłbym w humorze. Ten, jeszcze bardziej niż w jedynce, potrafił rozłożyć mnie na łopatki. Szacunek przed osobami, które wymyślały żarty. Jak ktoś gustuje w takim mało subtelnym poczuciu humoru na pewno zakocha się w Shadow Warrior 2. To jednak, podobnie jak walka, jest mocno wyeksploatowane. To nie jest South Park, który może śmieszyć latami. Dążę tym samym do podsumowania – koncepcja Shadow Warrior prezentowana przez Flying Wild Hog wyczerpała się. Da się tę grę zrobić jeszcze lepiej, choćby dodać ciekawsze walki z bossami czy poprawić błędy o jakich wspominałem wyżej. Można to zrobić, ale najlepiej dla marki i samego studia jeśli teraz zabiorą się za coś innego. Może powrót do Hard Reset, może nowe IP? Lo Wanga można wysłać na dłuższy urlop i ewentualnie wrócić do tematu po kilku latach. Teraz, jeśli Flying Wild Hog chce robić kolejny krok w rozwoju, powinno spróbować czegoś nowego.

Zdaję sobie sprawę, że wydźwięk tej recenzji może być bardzo negatywny. Sporo przecież ponarzekałem, napisałem też o (na szczęście w większości już zażegnanych) problemach technicznych. Nie zmienia to faktu, że Shadow Warrior 2 uważam za świetną produkcję, którą zdecydowanie polecam. Warto dać tej grze szanse, zwłaszcza jak komuś pasuje model rozgrywki z jedynki lub ostatniego Dooma. Nie należy jednak liczyć na lepszą zabawę niż w produkcji id Software. To jednak nieco zbyt wysoko postawiona poprzeczka.

Comments

comments