Fakt, wiem, mam jobla na punkcie pudełkowych wydań polskich gier. No ale jeden zbiera znaczki, inny mydełka z podrzędnych hoteli, a ja rozbudowuję swoją kolekcję rodzimych produkcji ozdabiających moje półki.
Najnowszą zdobyczą jest wyjątkowa i naprawdę udana gra Juju warszawskiego studia Flying Wild Hog. Pełna kolorów, doskonałej zabawy, świetnej muzyki i nawiązań do absolutnych klasyków z gatunku platformówek. Co prawda przeszedłem ją już w grudniu 2014 roku, kiedy miała premierę, ale teraz powróciłem, za sprawą pięcioletniego syna i świetnej edycji pudełkowej.
Niecałe 50 zł to nie jest wiele za grę, a co dopiero takie wydanie. Twarde, nakładane pudełko kryje dużo dobroci, które ucieszą przede wszystkim małoletnich graczy. Patrząc na stylistykę Juju, jest to doskonały wybór.
Co prawda pudełko zawiera kod na Steam, ale jest też wersja gry na płycie. W specjalnym kartonowym opakowaniu znajduje się też CD z muzyką autorstwa Adama Skorupy, współautora chociażby ścieżek dźwiękowych z pierwszych dwóch Wiedźminów. Ciężko mi określić jakość 24 zawartych na płycie utworów, bo w grze stanowią one doskonałe tło do przygód tytułowego Juju i jego kolegi Peyo. Wystarczy mi rekomendacja mojego syna, który słucha je codziennie, od dnia premiery wersji pudełkowej.
Do zestawu dołączone jest też 60-elementowe puzzle, gra Memo oraz mini plakat. Jak za tę cenę, kupujący dostaje naprawdę dużo, zwłaszcza, że w Juju można grać w kooperacji na jednym ekranie. Od dnia odebrania paczki mój młody biega w zdobytej na PGA koszulce Juju, a teraz gra i jeszcze katuje mnie ścieżką dźwiękową. Brać!