Nie rozumiem Gwinta i nie gram w niego. Jest więc szansa na to, że nie odbiję się od Wojny Krwi?
Miałem pewne obawy podchodząc do fabularnego Gwinta. W wersję karcianki dostępną z poziomu Wiedźmina 3 w ogóle nie grałem, bo nie rozumiałem zasad. Nie gram zresztą w żadną grę tego typu. Oczywiście sporo w tym mojej winy, bo nie zaangażowałem się w próbę poznania zasad zabawy. Liczyłem więc, że samodzielny Gwint będzie okazją do nauczenia się mechaniki. Czy w takim razie Wojna Krwi: Wiedźmińskie opowieści mogła zrobić ze mnie nowego fana tej gry karcianej? Spoiler – udało się.
Wojna Krwi dla weterana Gwinta
Nie jestem weteranem Gwinta, a więc ciężko mi postawić się w sytuacji takiej osoby. Myślę jednak, że każdy fan karcianki miło spędzi czas w Wojnie Krwi. Oprócz lubianej przez siebie mechaniki dostanie jeszcze niezłą historię, pełną klasycznych dla serii wyborów moralnych, zwrotów akcji i barwnych postaci. Brakuje może momentów tak emocjonalnych jak słynny wątek Krwawego Barona, ale poziom i tak jest całkiem wysoki. CD Projekt RED znany jest z opowiadania historii i za pomocą Wojny Krwi pokazał, że potrafi to robić nawet w karciance.
Weterani na pewno docenią dodatkowe atrakcje stworzone specjalnie dla nich. W grze znajduje się chociażby około 40-50 puzzli, czyli specjalnych walk. Każda z nich to niezła łamigłówka, która na pewno przypadnie do gustu miłośnikom Gwinta. Podsumowując, dla osób dobrze znających karciankę, Wojna Krwi to pozycja wręcz obowiązkowa.
Wojna Krwi dla laika
Teraz czas na moją perspektywę. Podchodząc do gry nie wiedziałem jak grać w Gwinta. Zdawałem sobie sprawę tylko z tego, że są dwa rzędy, jakieś karty i w zasadzie nic więcej. Ważnym elementem Wojny Krwi był więc dla mnie samouczek. W pierwszych walkach byłem prowadzony za rączkę i szczerze mówiąc niespecjalnie pomagało mi to w nauczeniu się zasad mechaniki. Pierwszy pojedynek po ukończeniu tutoriala to z kolei rzucanie na pole bitwy kart na oślep, a nie strategiczne planowanie. Przy drugiej albo trzeciej potyczce coś jednak zaskoczyło. Zrozumiałem, że kluczem do sukcesu jest czytanie opisów kart i zapamiętywanie ich roli na polu walki. Nagle dopiero co obca mechanika stała się dla mnie świetną zabawą.
Wojnę Krwi można więc polecić tym, którzy dopiero chcą się nauczyć Gwinta. Trzeba jednak liczyć się z tym, że gra ma dosyć sporą barierę wejścia. Na pierwszym etapie fabuła nie jest specjalnie pasjonująca. Jako Meve idziemy na czele armii, która ma się oprzeć inwazji Nilfgaardu. Ciekawe rzeczy dzieją się dopiero po jakimś czasie. Początkowo również konieczne jest poświęcenie czasu na nauczenie się zasad Gwinta. Jeśli jednak komuś uda się przebrnąć przez pierwszą mapę, później nie pożałuje ani minuty poświęconej na zabawę.
A co jeśli Gwint mi się nie spodoba?
Zakładam, że są osoby, które Gwinta nie lubią i nie ma szans, aby to się zmieniło. Czy w takim razie warto im polecić Wojnę Krwi? Zawsze przecież można odpalić najniższy poziom trudności, na którym można pominąć każdą walkę. Pozostaje jedynie przemieszczanie się po mapie, poznawanie historii Meve i jej armii oraz dokonywanie wyborów. Nadal jest to sporo atrakcji, ale mimo wszystko takim osobom odradzam zakup. Przynajmniej teraz. Karcianka to jednak zbyt duży i ważny element całości. Takim graczom, zwłaszcza jeśli lubią wiedźmińskie uniwersum, polecam poczekać do pierwszych przecen. Wtedy warto będzie sięgnąć po Wojnę Krwi.
Wojna Krwi, a sprawa konsol
Kolejny raz okazuje się, że jeśli deweloper opóźnia jakąś wersję swojej gry, prawdopodobnie wiąże się to z problemami. Nie inaczej jest z Wojną Krwi, która na konsole zawitała z opóźnieniem liczącym półtorej miesiąca. Efekt był taki, że wersja na Xboksa One i PS4 boryka się ze sporymi problemami technicznymi. Sam ogrywałem produkcję CD Projektu RED na Xboksie One X. Doceniam 4K, ale regularne, liczące 1-2 sekundy zwiechy były męczące. Do tego co jakiś czas gra się zawieszała lub wyłączała. Zawsze tuż po zakończeniu walki i jeszcze przed autozapisem. Na koniec zostają problemy z poruszaniem się między kartami w sztabie, w którym można kompletować talię. Niedawno Michał donosił, że na PS4 jest już dostępna łatka poprawiająca te błędy. Na konsoli Microsoftu musimy jeszcze chwilę poczekać.