W sumie tekst ten miał być o fizycznej prasówce gry Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści od CD Projektu RED, ale stoi za nią niesamowita – z mojego punktu widzenia – historia, którą postanowiłem się z Wami podzielić. Tekst jest o tym, jak CDPR sprawił „staruszkowi” odrobinę radości.
Jak prawie zawsze przed premierą polskich gier dostaję info o dostępnych kodach recenzenckich. Czasami otrzymuję je z automatu, znajomy PR-owiec przesyła na Facebooku, a czasami trzeba napisać email. Normalka w naszej branży. Bywa jednak, że firmy tworzą fizyczne press kity, które są przyjemnym dodatkiem do naszej – jakby nie patrzeć – pracy. Choć u mnie to w dużej mierze także hobby. Większe, mniejsze, lepsze, wypasione, pospolite lub rzadkie – nie ma znaczenia, bo na półce zawsze ładnie wyglądają. Tylko żona narzeka, że jaką szafkę w domu nie otworzysz to wylatują tony książek, pudełka z polskimi grami lub gadżety. Przez to część z nich trzymam też w pracy. Tym sposobem zobowiązałem się do zakupu regału. Ale do brzegu.
Chyba tydzień przed premierą otrzymałem email z kopią gry Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści od CD Projektu RED, którą można kupić w sklepie GOG.com. Tylko tam, bo w wypożyczalni Steam jej nie dostaniecie. Klient GOG Galaxy od dawna zainstalowany, tylko pobierać i grać. Co też uczyniłem. Ale zauważyłem, że przez sieć przewinęły się też zdjęcia press kitów, fizycznych pudełek z gadżetami z Wojny Krwi. Jak się okazało, ich liczba była mocno limitowana. Jako, że znam swoje miejsce w szeregu, wiem ile szumu robi post znanego jutubera, influencera, czy portalu pokroju GOL-a, więc na prezent nie liczyłem. Statystyki zasięgów i UU są bezlitosne, ale ja to rozumiem, bo sam w poprzedniej pracy się tym zajmowałem. Pomyślcie jaki szum zrobił by np. taki Kayne West, który obserwuje na Twitterze profil Cyberpunka 2077. Jeden wpis/RT i informacja dociera do blisko 29 milionów ludzi. Marzenie każdego PR-owca. A ja przeciez nawet nie jestem Królem, mam tylko takie nazwisko, ale na swoje usprawiedliwienie napiszę, że to wina ojca 😉 Zacząłem więc poszukiwania. W końcu figurkę z Cyberpunka 2077 można było kupić na ebay’u w trakcie trwania targów E3. Cena powalała, a ja na szczęście swoją zdobyłem na tegorocznym gamescomie. Stoi dumnie obok głównego bohatera Ruinera – tego można było tylko kupić. Niestety dla mnie okazało się, że serwisy aukcyjne świecą pustkami, więc zaczęły się mozolne poszukiwania. Wypytywanie kumpli z branży, poszukiwanie chętnego – także na świecie, który chciałby odstąpić lub nawet odsprzedać. Napisałem też o poszukiwaniach na swoim Twitterze i nawet nie wiedziałem, że zaczęło się dziać.
W międzyczasie odezwał się Radek Grabowski z CD Projektu RED (h5!), który poinformował mnie, że wszystkie press kity Wojny Krwi zostały rozesłane w cztery strony świata. Było mocno limitowane, nakład wyczerpany. Dla mnie temat zakończony, ale nie dla CDPR. Gdy ja przeglądałem kilka razy dziennie serwisy aukcyjne, trwały poszukiwania, czy gdzieś na końcu świata nie wróciło jakieś pudełko. Gdyby chodziło o fizyczne wydanie gry, to jak zawsze po prostu bym ją kupił. Niestety chodziło o press kita Wojny Krwi: Wiedźmińskie Opowieści, a gra jest przecież dostępna tylko w formie cyfrowej. W sumie pogodziłem się z tym, że jej nie zdobędę. Nie pierwszy i nie ostatni raz.
Minęło kilka dni i odezwał się Radek z „dobrą i mniej dobrą informacją”. Pierwsza to potrzeba wysłania adresu, druga, że to potrwa jeszcze kilka dni. Okazało się, że gdzieś na końcu świata ostał się jeden egzemplarz angielskiej wersji prasówki. CD Projekt RED postanowił go ściągnąć do Polski, co trwało kilka ładnych dni. Ściągnąć specjalnie dla mnie. Trochę to trwało, ale właśnie rozpakowałem paczkę. To właśnie takimi (nie)zwykłymi gestami buduje się relacje. Zresztą na tym polu CDPR od dawna trzyma wysoki standard. Przecież mogli odpuścić, mają inne sprawy na głowie, premiery dwóch gier, tysiące dziennikarzy, influencerów, streamerów i jutuberów. Nikt nie miałby do nich pretensji. A im się chciało. Dla jakiegoś Michała Króla z niszowej specjalistycznej strony o polskich grach. Chapeau bas Radek i CD Projekt RED.
Wiem, że wielu graczom wydaje się, że dziennikarze to rozpieszczone hieny i żyją tylko z prasówek, łapówek i opłacanych recenzji. Jak to w życiu bywa jest oczywiście odwrotnie. Kto tego „liznął” ten wie, że to naprawdę ciężka i często słabo opłacana praca. Pisze to z pozycji dziennikarza, pasjonata polskich gier, dla którego jest to głównie hobby. Obok „prawdziwej” pracy, rodziny, syna, innych pasji. A taki press kit to dla takiego jak ja 40-latka jest po prostu fajnym i pożądanym gadżetem. Tylko i aż tyle. To, że zbieram wszystko co z polskimi grami związane, to już zupełnie inna bajka. Dzięki Radek i CDPR, sprawiliście staruszkowi trochę radości 😉
Link do GOG-a jest po prostu zwykłą oznaką wdzięczności. Bo gra broni się sama, średnia 85/100 na Metacritic mówi wszystko.
PS. Byłym zapomniał 😉 W pudełku znalazłem 60-elementowe puzzle, dwie przypinki, płytę CD z fantastyczną muzyką z gry, która stworzył Marcin Przybyłowicz (h5!) i cztery arty wielkości pocztówki. Żona będzie przeszczęśliwa.