5 lat minęło od premiery Hard Reset. Mimo iż czasu było sporo, Flying Wild Hog wygrało najgorszy możliwy moment na wydanie odświeżonej wersji.

Popatrzmy na fakty. Hard Reset wyszedł w 2011 roku. Nowa wersja została nieco udoskonalona, ale są to raczej kosmetyczne zmiany. Oryginał to jednak przede wszystkim skromna produkcja nowego, ale całkiem zdolnego zespołu. Z drugiej strony nowy Doom, stworzony przy ogromnym budżecie przez legendę branży. Oba tytuły trafiły ostatnio do sprzedaży, praktycznie jeden za drugim. Wobec takiej bezpośredniej konkurencji Hard Reset Redux ma trudne zadanie. Przy całej mojej sympatii do Flying Wild Hog trudno zrozumieć decyzję o kupnie ich produkcji zamiast najnowszego tytułu id Software. Wiem, że cena znacznie niższa, ale mimo wszystko obie gry dzieli różnica klasy. Albo nawet dwóch.

Na całe szczęście nowy Doom to nie byle jaki średnia, a genialna produkcja. Na jej tle Hard Reset Redux może być znacznie słabszy, ale i tak nie należy skreślać tego co przygotowało Flying Wild Hog. Sieczka w cyberpunkowej otoczce potrafi dać sporo frajdy, co jest dosyć zaskakujące biorąc pod uwagę wiek gry. Oczywiście nieco przeszkadzają monotonne zadania (ciągłe szukanie paneli kontrolnych i otwieranie zablokowanych przejść) czy przeciętna oprawa wizualna, ale samo strzelanie wiele nadrabia. Czasami na ekranie zaroi się od przeciwników, a obecność licznych wybuchających beczek pozwala na prawdziwe szaleństwo. Niekiedy Hard Resetowi zdarzało się zgubić kilka klatek, ale przy takiej ilości akcji i rozpadających się na kawałki wrogów nie widzę w tym większego problemu.

04.07.2016_16-23-14

Dosyć zaskakujące jest to, że w kilku miejscach Hard Reset Redux prezentuje się nieco lepiej niż Doom. Na pewno odrobinę ciekawsze są walki z bossami. Wrażenie robią również liczne wybuchy i rozpadający się na kawałki przeciwnicy. To są przecież roboty, a więc nic dziwnego że strzelając do nich odpadają im części. Najlepiej to wygląda przy bliskim kontakcie z wybuchającymi beczkami. Takich scen jest wiele, praktycznie co chwilę można zobaczyć prawdziwą rozwałkę. Doom na pewno źle pod tym względem nie wypada, ale czasami Hard Reset Redux jest znacznie bardziej wybuchową grą.

Wersja Redux wzbogacona jest o kilka nowości, ale nie ma ich na tyle dużo, aby warto było dla nich ponownie przechodzić grę. Jeśli jednak bawiłeś się już na PC, a po przejściu Dooma masz ogromną ochotę na jeszcze więcej tego typu rozgrywki, w Hard Reset Redux znajdziesz kilka nowych atrakcji w stylu cyberpunkowej katany czy szybkich uników. Oba mechanizmy zostały żywcem wyciągnięte z Shadow Warrior, ale nie mam o to żalu. Wręcz przeciwnie, idealnie pasują do rozgrywki w Hard Reset. Bonusowo gra została wzbogacona o etapy z dodatku Exile, co daje dodatkową zabawę oraz jeszcze jeden pojedynek z bossem. Wizualnie jest nieco lepiej, ale nadal to troszkę za mało jak na współczesne realia. Mimo wszystko biedy nie ma, Flying Wild Hog nieco się wysiliło, aby wersja Redux była jeszcze lepsza od oryginału.

Nie będę na siłę udawał, że koniecznie trzeba zagrać w Hard Reset Redux. Obowiązkowy jest co najwyżej Doom. Jeśli jednak ograsz już produkcję id Software to Flying Wild Hog ma dla ciebie ciekawą alternatywę. Spadek poziomu będzie odczuwalny, ale nie na tyle, aby odechciewało się grać. Hard Reset zaskakująco dobrze wygląda mimo tylu lat na karku. Jak na przerywnik od innych gier sprawdza się rewelacyjnie, a do pełnej rywalizacji z id Software Flying Wild Hog jeszcze wróci. Już niedługo, wraz z Shadow Warrior 2.

Comments

comments